WAWRZYN – Literacka Nagroda Warmii i Mazur za rok 2019
PNIEWSKI, Bogdan
Nóż w plecy,
czyli wspomnienia muzykantów
Gdynia: Novae Res, 2019
Laudatio
Powierzając mi obowiązek przygotowania dzisiejszej laudacji, Andrzej Marcinkiewicz przykazał bym nie zapomniał o wawrzynowej tradycji i zaczął po łacinie. Proszę bardzo:
Nulla vita sine musica. Bez muzyki nie ma życia.
Bez muzyki właściwie trudno byłoby się odnaleźć w wielu sytuacjach życiowych. Także biesiadnych i weselnych o których pisze Bogdan Pniewski w swej książce Nóż w plecy, czyli wspomnienia muzykantów.
Jeśli wierzyć Autorowi, zainspirowała Go historia braci Jankowiaków, którzy tworzyli najlepszą biesiadną kapelę w okolicy, w którą los rzucił Bogdana Pniewskiego. Było to chyba trio; a trio to trio, czyli tercet – jak mawiał bohater filmu Ostatnie takie trio Jerzego Obłamskiego.
Obejrzałem ten film, zaraz po tym jak zakończyłem lekturę Noża w plecy. Chciałem skonfrontować wrażenia czytelnicze z filmowym obrazem. I jakbym się przeniósł w czasie, w lata siedemdziesiąte, na wiejskie wesele. Na podwórku gierkowska mała stabilizacja: wartburg, trabant, syrenka i amerykański krążownik szos dla młodej pary. W stodole skrzynki z piwem, oranżadą, kartony Balantines. A pośród tego dobra przygotowuje się do występu tytułowe trio.
Nie wiem czy tak wyglądali rozmówcy Bogdana Pniewskiego, którzy przy kielichu lub herbatce opowiadali mu o swoim życiu i profesji biesiadnego muzyka. Zapewne tak: jak przesądny i cwany Cygan, jak kulawy trębacz i jak Młody, jedyny nie samouk w tym gronie. I tak jak tamci robili swoje. Ktoś przecież musiał grać na tych weselach i na tych zabawach, o których zwykle krążyły karykaturalne opowieści. Padło na nich. A bracia Jankowiaki, których występy obfitowały w przaśne i ordynarne przyśpiewki, w rzeczywistości byli przykładnym rolnikami, do tego grzecznymi i życzliwymi. Tyle że śpiewali to, czego oczekiwała od nich publika, a więc i parafrazę Ramony: Ja będę twoja, ty będziesz mój, razem będziemy wozili gnój.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to kwerenda, jaką musiał przeprowadzić Bogdan Pniewski. Lub dobra pamięć. Czytelnik znajdzie w Nożu w plecy dziesiątki, jeśli nie setki biesiadnych przyśpiewek, przaśnych, dosadnych, niekiedy wulgarnych. Jestem pewien, że znajdzie się kiedyś nowy Kolberg, który potraktuje te przyśpiewki tak samo jak dziewiętnastowieczni folkloryści piosenki ludowe.
Sam pamiętam zachwyt współczesnego znawcy folkloru kiedy dałem mu do posłuchania przyśpiewkę warmińską z radiowego archiwum:
Napsiuł się dziadek ciepłego winka
Obalił babkę koło kominka.
Babka się cieszy i w ręce klesce
O mój dziadecku, obal mnie jesce.
Pikantniejszych przyśpiewek ludowych poszukajcie sobie Państwo sami. Znajdziecie bez trudu.
Ale wesela i biesiady to tylko tło opowieści Bogdana Pniewskiego i jego bohaterów. Jest w tych historiach miejsce na miłość, rozpacz, tęsknotę bezgraniczną. I na prawdziwe dramaty.
Bogdan Pniewski posiadł umiejętność opowiadania, a przy tym darzy swych bohaterów sympatią. Sprawia to, że nawet banalna z pozoru historia, ba, zgoła stereotypowa wizja wesela czy biesiady, w jego książce nabiera nośności epickiej.
To już nie są jacyś niedouczeni muzykanci, stale podchmieleni wiejscy grajkowie, którzy schlebiają niewyszukanym gustom weselnych czy biesiadnych gości. Jest w Nożu w plecy utalentowana pieśniarka, chwilami przypominająca Annę German, jest świetny muzyk, mistrz klawiatury. I jest miłość wielka, tragiczna, jak z romantycznych romansów.
Tyle tylko, że sceneria romantyczna nie całkiem: Polska przaśna, kartkowa, z gminnymi gospodami, rytualnymi uroczystościami. I reglamentowane wszystko. Wszystko z wyjątkiem uczuć.
Żeby tak pisać, trzeba lubić swoich bohaterów. Znać ich lub być jednym z nich. Jestem pewien, że Bogdan Pniewski Nóż w plecy pisał także o sobie. I to nie tylko w rozdziale Ja tam grałem. Tym, który kończy słowami:
Dobrana z nas para – Harfa i fujara.
Pozwólcie Państwo, że zakończę nieco patetycznie, słowami Ludwika van Bethovena.
Z pozoru nie ta półka, nie ta muzyka i nie takie orkiestry. Ale przecież nie do końca i nie bez reszty. Któż z nas nie był choć raz świadkiem wzruszeń biesiadnych czy weselnych…
A słowa Bethovena brzmią:
Muzyka powinna zapalać płomień w sercu mężczyzny i napełniać łzami oczy kobiety.
Nawet jeśli muzyka opisywana barwnie przez Bogdana Pniewskiego to nie Himalaje, to zawsze przecież jakieś góry…
Wojciech Ogrodziński
Październik 2020
WAWRZYN – Literacka Nagroda Warmii i Mazur za rok 2019
nominacje
KOTULAK, Kacper
Początek, koniec, hot dogi
Wrocław: Wydawnictwo Gmork Świątkowska Ryba, 2019
„Początek, koniec i hot-dogi” to historia Nabuchodonozora Wilkinsa, kapitana floty kosmicznej Stanów Zjednoczonych, który po zawaleniu sprawy jako ostatnia nadzieja planety Ziemi, zostaje ostatnią nadzieją całego wszechświata. Opowieść zawiera odpowiedzi na intrygujące zagadnienia takie jak: „dlaczego niby światło miałoby być najszybszą rzeczą we wszechświecie?”, „jak zbudować sprawnie działającą cywilizację, bazując na nienawiści do wszystkiego dookoła?” oraz: „sposoby na ocalenie wszechświata przy wykorzystaniu głupoty, przemocy i butelki po piwie”.
MICHALCZENIA, Jakub
Gigusie
Kraków: Korporacja Ha!art, 2019
W „Gigusiach” Jakub Michalczenia zabiera nas do małego Korszakowa, kolejarskiego miasteczka pod Olsztynem określonego mianem posttransformacyjnego. Mamy do czynienia ze zbiorem krótkich historii, których bohaterami są dorastający chłopcy, wychowujący się na podwórzach przed kamienicami. Scenki rodzajowe odkrywają przed nami szarą, małomiasteczkową rzeczywistość lat 90. – zarówno wyrywki z codzienności, smaczki z blokowiskowego życia, jak i dzieciństwa jako takiego.
PNIEWSKI, Bogdan
Nóż w plecy, czyli wspomnienia muzykantów
Gdynia: Novae Res, 2019
Jeszcze w epoce PRL-u podczas wiejskiej imprezy uwagę dociekliwego inżyniera przykuli nadużywający alkoholu muzykanci śpiewający piosenki opatrzone wulgarnym tekstem. Jakiś czas później do obserwatora dotarła wiadomość, że muzycy zginęli w wypadku samochodowym. Zainteresowało go, kim byli prywatnie, dlaczego wybrali tak osobliwy, wymagający wielkiego samozaparcia sposób zarobkowania oraz jakie mieli plany i marzenia. Te i inne pytania sprawiły, że Bogdan Pniewski postanowił pochylić się nad pogardzanym przez niektórych, przez innych podziwianym zawodem muzykantów weselnych.
RAGINIAK, Stanisław
Moje Crow River
Toruń: Wydawnictwo Horyzont Idei, 2019
Dwie godziny – tyle potrzeba czasu, by towarzyszyć Autorowi w wędrówce życia, której korzenie sięgają Łukty, Wilna i Grążaw, a której kwiaty spowijają owoce miłości życia oraz tęsknota za tajemniczym Crow River. Jeśli czytałeś „Umarli ze Spoon River” Edgara Lee Mastersa i nie mogłeś nadziwić się pięknu zawartemu w wierszach Amerykanina, to wiedz, że poemat Stanisława Raginiaka ma z nim pewien wspólny pierwiastek, z tą tylko różnicą, że Autor w „Moim Crow River” mówi przede wszystkim o miłości do kobiety, do Boga, do tego, co bezpowrotnie przeminęło.
ZUBKOWICZ, Andrzej
W uchu pamięci
Dąbrówno: Oficyna Wydawnicza Retman, 2019
„W uchu pamięci” to drugi zbiór wierszy Andrzeja Zubkowicza. Pierwszy, „Guziki zgubione w rozmowie” (2008), dostrzegł m.in. wybitny poeta Erwin Kruk, który napisał, iż „lektura tego zbiorku sprawiła, że chciałbym, żeby i inni zapoznali się z delikatnymi wierszami lirycznymi, budującymi świat wyobraźni i wspomnień. Zamieszczone utwory dobrze świadczą o nieznanym dotąd poecie”. Andrzej Zubkowicz, rocznik 1959, dzieciństwo spędził w Morągu, od 1971 roku mieszka w Węgorzewie.