WAWRZYN – Literacka Nagroda Warmii i Mazur za rok 2023
SZATRAWSKA, Ishbel
TOŃ
Warszawa: Wydawnictwo Cyranka, 2023
Toń Ishbel Szatrawskiej.
Laudacja
Tym, którzy sięgną po Toń Ishbel Szatrawskiej, jedno odradzam zdecydowanie: szufladkowanie i kategoryzowanie książki, bo stracą czas i niewiele zwojują. Lektura Toni jest jak odkrywanie nieznanego akwenu. Nie wiemy, co kryje, a targa nami i ciekawość i niepokój. Nie wiemy, co nas czeka. Możemy mieć tylko nadzieję, że przed nami kolejna przygoda. I dla kogoś takiego, kogoś ciekawego czyjegoś świata, kogoś czułego na słowa i dźwięki, nie zawsze przy tym brzmiące przyjemnie i kojąco, jest właśnie Toń.
W przyszłym roku minie 80 lat od czasu kiedy Prusy Wschodnie zaczęły się stawać najpierw okręgiem mazurskim, a potem Warmią i Mazurami. Niemcy odchodziły, stawała się Polska. Towarzyszyła temu wojenna nawałnica i niewyobrażalne wprost zmiany i cierpienia. Dla jednych był to Czas Wilka i wielka ucieczka, dla innych Wielka Trwoga i niewielka nadzieja. Świadomie w tym jednym zdaniu przywołałem dwa tytuły: książki Haralda Jahnera (to ten Czas wilka) i Marcina Zaremby (od Wielkiej trwogi). Nawiasem mówiąc Zarembę i jego tytuł Szatrawska wykorzystuje w formie ironicznego komentarza do wymiany zdań między bohaterką z uczelnianym zwierzchnikiem. To jedna z wielu smakowitych wrzutek, tak lubianych przez miłośników podtekstów, kontekstów, aluzji i tego, co się kryje między wierszami. Czas Wilka to perspektywa tych, którzy wojnę przegrali. Wielka Trwoga z kolei to obraz barbarzyńskiej międzyepoki, jaka tuż po wojnie nastała w powojennej Polsce. Ishbel Szatrawska zdecydowała się opisać świat z obu tych perspektyw. Od razu powiem – z powodzeniem, do tego odważnie przełamując liczne stereotypy, choćby językowe i narracyjne, a do tego bez skrupułów krusząc nienaruszalne z pozoru tabu społeczne i narodowe. Bohaterka Toni, w emocjonalnym wzmożeniu nazywa siebie wschodnioprusaczką, bo nie do końca potrafi rozpoznać i zaakceptować swoje DNA.
Sprzedaż rodzinnego domu gdzieś pod Kętrzynem – Rastenburgiem jest kapitalnym pomysłem na opowieść o tym, kto tu jest kim i skąd się w istocie bierze. Wojenna wędrówka ludów przyniosła masową migrację na niespotykaną wcześniej skalę. Między innym na terenie byłych Prus Wschodnich. Miejsce tych, którzy uciekali przed Armią Czerwoną, zajmowali przybysze z Wileńszczyzny i z Polski, m.in. ci, którzy szukali tu swej szansy na nowe życie. Bieda, niepewność, gwałty, szaber, nie wiadomo kto partyzant, kto bandyta. Kto swój, kto obcy. To wszystko czytelniczka i czytelnik odnajdą w Toni. Ale najbardziej okrutne przeżycie czy zdarzenie ma przecież w życiu ciąg dalszy, rodzi jakieś konsekwencje. I właśnie o tym dalszym ciągu tego, co znamy tak dobrze z dokumentów i wspomnień, opowiada Toń. W dwóch odsłonach, współczesnej i historycznej. Ta współczesna jest pełna publicystycznych nieomal kontekstów, choćby odnoszących się do wydarzeń na granicy z Białorusią. Jednym z bohaterów powieści jest Jarek, wolontariusz pomagający uchodźcom. Chwaląc spryt któregoś z kolegów, pisze na signalu do Alicji: „Jakie to arcypolskie w słusznym celu wykiwać polskie państwo”. Szatrawska bawi się chwilami narracją, wikła plany, obsesje społeczne, wzorce kulturowe, pokoleniowe sentymenty, obyczajową rutynę. Dzięki temu w powieści odżywa rynek z pirackimi płytami i grami koło stadionu Stomilu, doroczny kult Kaziuków i Niemen krzyczący, że Dziwny jest ten świat. Są też w powieści środowiskowe klisze, choćby te o życiu uczelnianym i rządzących nim układach. Jednym się to spodoba, innym nie. Wilcze prawo czytelnicze. Mnie się to podobało, bo dzięki temu to książka stąd i teraz. Od współczesnych części ważniejsze są jednak te historyczne. Myślę, że ich pisaniu autorka poświęciła lwią część czasu. To widać, słychać i czuć. Stworzyła swój własny wolapik, język pogranicza różnych kultur i narodów. Świat, który jest na pozór wszystkich, choć czasami wydaje się być niczyj. Świat, w którym wojenna zawierucha pomieszała losy Polakom, Niemcom, Mazurom, Wilnianom. Uczenie taki świat nazywamy homogenicznym. Pogardliwie lub autoironicznie: skundlonym. Bohaterka Toni czuje się przynależna do tego światu. Bo jest z niego i chyba zdaje sobie sprawę z tego, że się od niego nie uwolni. W przeciwieństwie do matki, dla której ten świat był obcy. Miejsce, które dla pierwszych mieszkańców było utraconą Arkadią, dla przybyszy – niechcianym azylem, stało się wspólnym domem. A wokół był świat, w którym zmieniało się wszystko, choć krajobraz pozostał ten sam: te same lasy, te same jeziora, ten same pola, te same czerwone dachówki. Tylko nazwy tych jezior, tych miejsc pojawiły się inne. Te niemieckie spolszczano lub zastępowano polskimi. W jaki sposób? Poczytajcie Państwo skorowidz nazw miejscowych w województwie olsztyńskim Grabowskiego i Jarmoca, choćby z 1951 roku. I pozwólcie na małą dygresję. Jan Lubomirski, warmiński Janko Muzykant, opowiadał mi kiedyś, jak władze niemieckie zmieniały nazwę Dupki na Dupken i Osranki na Osranken. I co z tego wynikało. Ot, znaki czasu.
Sławomir Mrożek w latach 70. pisał, że „w czasach, które nadchodzą, tożsamość staje się coraz bardziej problematyczna”. Myślę, że problem dopiero się zacznie, kiedy o naszej tożsamości zaczną decydować badania naszego DNA. Podziękujmy Ishbel Szatrawskiej za Toń. Powieść na pewno kosztowała ją sporo pracy i emocji. Jeśli jako czytelnik miałem tyle skojarzeń, choćby z Dziennikiem z Prus Wschodnich Hansa von Lehndorfa, i tyle różnych odniesień inspirowanych jednym słowem lub zdaniem, to muszę pogratulować autorce i źródeł, do jakich dotarła. I umiejętności słuchania. Autorka postawiła także przede mną, przyznaję, pytanie o to, jaką wspólnotę tu w istocie tworzymy. Co nas spaja, co nas zlepia. Mnie, z Krakowa, Olsztynianina od 70 prawie lat, choćby z Bernardem Mackiem, którego rodzina od XVI czy XVII wieku zamieszkiwała wieś Kot, kiedyś Omulewofen, dziś mieszkańca Berlina, pomieszkującego latem w rodzinnej wsi, w domu, który tam sobie zbudował. I który o sobie mówi, że jest Mazurem-Europejczykiem. Albo z Kazimierzem Brakonieckim, który napisał kiedyś o sobie, że jest synem kolonizatora. I z tymi, dla których Warmia to Mazury, gdzie lotnisko ma Olsztyn. Myślę, że takie właśnie książki jak Toń pozwolą nam oswoić się z myślą, że to, co teraz nasze, kiedyś było czyjeś. Że tamtych już trochę mitycznych Wschodnioprusaków, których wolimy nazywać Warmiakami i Mazurami, albo Niemcami, łączyły z tymi ziemiami podobne do naszych emocje. Hans Hellmut Kirst, pisarz stąd, bo z Osterode, ale dla nas przecież stamtąd, bo przecież nie z Ostródy, we wstępie książki Moje Prusy Wschodnie, z podtytułem książka pełna uprzedzeń, napisał: „W życiu Niemca mogą przydarzyć się dwa najczarniejsze dni. Kiedy ów nieborak jest zsyłany do Prus Wschodnich. I kiedy ten nieszczęśnik musi naszą krainę opuścić”. Kiedy to czytałem, przypomniałem sobie swoją pierwszą noc w Olsztynie latem 1956 roku. Noc bezsenną, przepełnioną tęsknotą za pozostawionym w Krakowie domem. Długo zresztą nie mogłem ojcu darować tej przeprowadzki. Ale kiedy po studiach zaproponowano mi pracę w Krakowie, Olsztyn był wyborem oczywistym. Wspomniany już przez mnie Bernard Mack, Mazur od pokoleń, powiedział mi kiedyś: „Słuchaj, jednego jako dzieciak nie mogłem zrozumieć. Dzieci tych, którzy tu przyjechali po wojnie mówili mi, że ja to jestem ten obcy. A oni są stąd”. Myślę, ze to jedna z tych naszych nieodrobionych po wojnie lekcji. Gdybyśmy ją lepiej odrobili, być może inaczej patrzylibyśmy na sentymentalne wycieczki dawnych mieszkańców Prus Wschodnich, złośliwie nazywanych przed laty hokeistami. Z powodu lasek, którymi musieli się podpierać. To w związku z jednym z takich turystów nostalgicznych bohaterka Toni słyszy od babki: „Nie bierz od Niemca!”. Tymi słowami zresztą rozpoczyna się powieść. I to jedna z pierwszych jej lekcji na temat tego, kto swój, a kto obcy. Kto stąd, a kto stamtąd. Granicę zdaje się wyznaczać czekoladowy cukierek, który Alicja dostaje od przybysza, i który musi mu oddać. W komedii Chmury Arystofanesa Wykrętowicz na pytanie Sokratesa, jaką ma pamięć, odpowiada roztropnie: „jedną, gdy mnie co kto winien. Drugą, gdy ja sam winien”. Stanisław Jerzy Lec dla odmiany: „Kto ma dobrą pamięć, temu łatwiej zapomnieć o niektórych rzeczach”. Tradycją towarzyszącą naszemu Wawrzynowi, jeśli mnie pamięć nie myli, narzuconą przez Andrzeja Marcinkiewicza, stało się opatrywanie naszych laudacji łacińską sentencją. Dziś zatem zakończę krótko: Dictum factum – Laudacja ad acta.
I jeszcze tylko posłowie, czyli prawdziwe zakończenie. Byłem w gronie ojców założycieli naszego Wawrzynu, co poczytuję sobie za honor. Ale trzeba wiedzieć, kiedy wstać i wyjść. Młynarski za wskazówkę uważał w szatni płaszcz przedostatni. I cokolwiek by to znaczyło, miał rację. Pozwólcie zatem Państwo, że podziękuję tym wszystkim, którzy mnie cierpliwie znosili przez te 20 lat. Zrobiłem, co mogłem, teraz czas na innych.
Wojciech Ogrodziński
Olsztyn, 28 maja 2024 roku
WAWRZYN – Literacka Nagroda Warmii i Mazur za rok 2023
nominacje
Kapituła Literackiej Nagrody Warmii i Mazur ogłosiła piątkę finalistów. To publikacje autorów z naszego regionu, które ukazały się na rynku wydawniczym w 2023 roku.
Zbigniew CHOJNOWSKI
Co to to
Szczecin: Forma | Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, 2023
„Zbigniew Chojnowski przygotował książkę oryginalną, wyjątkową, taką, jakiej jeszcze nie było. Jest to poezja, ale poezja na przekór pewnym przyzwyczajeniom, poezja-wyzwanie, czy jakby powiedzieli młodzi: challenge. Zasadniczy pomysł na tomik Co to to polega na tym, żeby pisać wiersze samymi (albo prawie samymi) zaimkami. Zapowiada to inicjalny liryk Pan Zaimek, w którym poeta charakteryzuje gramatyczny fenomen korzystając z personifikacji i obrazu poetyckiego”. – Jarosław Petrowicz
Anna KAMIŃSKA,
Głośniej! Marek Jackowski. Historia twórcy Maanamu
Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2023
Oto reportersko-biograficzna historia wędrowca – chłopca z warmińskiej wioski, który wyruszył na podbój świata, a jego szlak wiódł przez krakowską Piwnicę pod Baranami, zespoły Anawa i Osjan po gigantyczny sukces z Maanamem, za który przyszło mu jednak zapłacić bardzo wysoką cenę. Biografia Marka Jackowskiego to nie tylko success story prawdziwego rockmana i wybitnego twórcy muzyki, ale również opowieść o Marku jako mężu i ojcu, a wreszcie dramatyczna historia człowieka głęboko skrzywdzonego, zmagającego się z uzależnieniami, poszukującego domu, bliskości i wewnętrznego spokoju.
Zbigniew ROKITA,
Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych
Kraków: Znak Literanova, 2023
Włóczęgowski poemat reporterski. To tu, na „Ziemiach Odzyskanych”, miało po wojnie miejsce jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w dwudziestowiecznej historii Europy. To tu, w tych wszystkich Wrocławiach i Szczecinach, Polska stanęła przed jednym z największych cywilizacyjnych wyzwań – przemienieniem Niemiec w Polskę. Tutejsi Polacy często wciąż wahają się, czy już są stąd, czy jeszcze znikąd – a niektórzy dalej snują opowieść, którą ktoś ileś tam lat temu przerwał martwym już mieszkańcom ich kamienic.
Ishbel SZATRAWSKA,
Toń
Warszawa: Wydawnictwo Cyranka, 2023
„Toń” opowiada losy kilku pokoleń rodziny związanej z dawnymi Prusami Wschodnimi, gdzie od wieków mieszały się tożsamość polska, mazurska, niemiecka i litewska. Śledzimy losy bohaterów i bohaterek, począwszy od czasów wojny, katastrofy Königsbergu i Rastenburga, sowieckiej nawałnicy, przez komunistyczną Polskę – już odmienioną, gdzie o przeszłości nie mówi się wcale lub mówi się szeptem – aż do czasów współczesnych, w których rozgrywa się nowy uchodźczy dramat.
Sylwia ZIENTEK,
Tylko one. Polska sztuka bez mężczyzn
Warszawa: Agora, 2023
Wybitne i podziwiane, ale też nieodkryte i zapomniane. Artystki, bez których nie byłoby polskiej sztuki. Jednak ich dzieła stanowią ledwie ułamek zbiorów najważniejszych muzeów. Do dziś każda musi utorować sobie drogę w zdominowanym przez mężczyzn świecie. Sylwia Zientek nie skupia się na jednej epoce. Opisuje losy 20 wybitnych polskich artystek, od oświecenia po wiek XX. „Tylko one” nie są próbą ułożenia kanonu, ale opisem barwnych życiorysów twórczyń i ich niebanalnego dorobku. Nieco zapomniane artystki, jak Anna Rajecka, nadal dobijające się do szerszej publiczności, jak Mela Muter, sąsiadują w książce z wybitnymi, docenionymi już postaciami polskiej kultury, jak Magdalena Abakanowicz, Zofia Stryjeńska i Alina Szapocznikow.
Wawrzyn przyznaje kapituła w składzie: Robert Lesiński, Andrzej Marcinkiewicz, Wojciech Ogrodziński, dr hab. Joanna Szydłowska, prof. UWM, Adrianna Walendziak, Joanna Wilengowska.